wtorek, 3 lutego 2015

Sentymentalnie będzie...

ostrzegam! Czytacie na własną odpowiedzialność. 

Udało się! Po wielu wielu próbach, po miesiącach od ostatniego razu, w końcu udało nam się spotkać z przyjaciółmi. Wcześniej jeśli nie choroba któregoś z dzieciaków (już o tym wspominałam), to wyjazd służbowy, to inna nieprzewidziana okoliczność zmuszały nas do przekładania tych spotkań. Mimo że obiecujemy sobie za każdym razem, że to się zmieni, to summa summarum widzimy się dwa razy do roku. O ile od jednych zwykle dzieli nas ponad 300 km, co chcąc nie chcąc komplikuje nieco sprawę, o tyle drudzy mieszkają w tym samym mieście (!). Niemniej - udało się!


Właśnie - udało. Mr Mąż zwrócił mi dzisiaj uwagę, jak nadużywamy tego stwierdzenia. My w Polsce. Wcale, że się nie udało, choć rzeczywiście szczęście musi sprzyjać, by przy dzieciakach w wieku przedszkolnym w zimie (jakakolwiek by nie była) spotkać się było można. Po prostu to zrobiliśmy! Za granicą powiedzieliby 'We did it!'. Zdzwoniliśmy się, zgadaliśmy, umówiliśmy, spotkaliśmy się. Co tutaj może lub nie może się udać bądź nie? Ok. W teorii samo spotkanie może być nieudane. Choć w tym wypadku to NIE MA SZANS. Nie ci ludzie, Nie ta sytuacja. 



Ciężki tydzień, wypełniony po brzegi zarówno zawodowo, jak i prywatnie rozpoczęliśmy i zakończyliśmy odwiedzinowo. Dwa przeurocze niedzielne popołudnia w doborowym towarzystwie za nami. Nawet Młoda wczuła się w atmosferę. Choć wczoraj zmęczona, niewyspana (bo przecież nie będzie spać w trakcie dnia) nie była do końca sobą. 


Takie właśnie dni uświadamiają mi... jaką szczęściarą jestem! Życie różnie się układa. Raz rozbija nas po świecie. Raz zamyka w domu. Innym razem w biurze. Dni pędzą tak, że właściwie tylko po tym jak zmieniają się nasze dzieci widzimy jak szybko mijają. Próby zdzwonienia czasami udają sie po paru tygodniach. Z smsami też różnie bywa. A potem przychodzi takie właśnie popołudnie i... jakbyśmy się ostatnio widzieli wczoraj. Nagadać się nie możemy (było tak zawsze - nawet wtedy, jak widywaliśmy się co dzień - żeby nie było ;) ). Na to czasu zawsze za mało. Nie ma tematów tabu. Nie ma pretensji. Nie ma skrępowania. Jest jak zawsze było. 
Część takich relacji nie przetrwała próby czasu. Z różnych, mniej lub bardziej banalnych powodów. Wielu takich zagubionych znajomości, przyjaźni żałuję. Może warto spróbować je odnowić... 
Mimo wszystko, z perspektywy czasu, muszę przyznać.. ja naprawdę miałam szczęście do ludzi (nie mam ostatnio do sąsiadów, ale to chyba wynik równowagi w przyrodzie :) ) . Przyjaciele i Znajomi. Na co dzień musi starczyć świadomość, że są. Ale to takie właśnie spotkania dają mi pozytywnego kopa. Motywują. Są moim powietrzem.
Pielęgnujmy takie chwile.  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz