wtorek, 28 stycznia 2020

Prawie jak Pierwsza Dama

Ambicja, edukacja, świetne wyniki, studia, w końcu praca w szklanym wieżowcu z poważnie brzmiącym stanowiskiem, ważnymi sprawami i jeszcze ważniejszymi klientami. 

Polska lat 90. ubiegłego stulecia to mimo wszystko nie Stany Zjednoczone lat 70. czy 80., szczególnie dla Afroamerykanów. Moja podstawówka, to nie Ryan MAWR rocznik '69. Wrocław XXI wieku, to nie Chicago na kilka lat przed końcem wieku poprzedniego. Moja 'ekonomiczna', to nie Princeton, a tym bardziej nie Harvard. Me 'zaangażowanie' w studiowanie również diametralnie inne niż głównej bohaterki. Są rzeczy jednak, które zdecydowanie nas łączą. Aż dziw, że tak wiele. Dziś chciałam powiedzieć Wam o dwóch. 

Michelle Obama, jeszcze przed ślubem z Barackiem, robi karierę prawniczą na 47. piętrze szklanego wieżowca w kancelarii Sidley & Austin. Karierę, w której odnosi skądinąd spore sukcesy. Zarabia bardzo przyzwoicie. American dream? Całe jej dotychczasowe życie to zdobywanie wcześniej zaplanowanych kamieni milowych i praca w tym miejscu spełnia wszelkie założone wcześniej kryteria. Ona ma coraz więcej wątpliwości. Czuje, że to miejsce nie dla niej. Wygodna i przewidywalna kariera prawnicza, kiedyś cel, dziś już coś, co uwiera. Kredyt, mieszkanie u mamy, w bliżej przyszłości pragnienie posiadania dzieci nie ułatwiają podjęcia decyzji.   

Nie śmiem porównywać swojego podejścia do jej determinacji i konsekwencji w dążeniu do celu. Myślę, że też trudno porównać moje 11+ lat pracy w mej korporacji, z problemami i odpowiedzialnością, z jaką stykała się Ona. Siedzę teraz z Jej spisaną historią w dłoni i mimo że więcej niż połowa wciąż przede mną, od dłuższego czasu jedynie się uśmiecham i tylko potakująco ruszam głową. Jak ja JĄ rozumiem! A właściwie, mam poczucie, że Ona by doskonale zrozumiała, to co ja czułam. Byłaby jedną ze zdecydowanie niewielu, która naprawdę by to zrozumiała. Bo jak to tak? Po co te studia? Tyle lat pracy? Żeby teraz co? Odejść? "Czasami człowiek musi, inaczej się udusi..."
Znacie to? U mnie magiczna linia została przekroczona. 

Wcale się nie zapieram, że nie wrócę. Rachunki trzeba płacić. Cały czas się również zastanawiam kiedy zacznie mi brakować tej presji i adrenalinki. Póki co przepraszam, ale... nie tęsknię.

Pisałam o dwóch podobieństwach. Wiecie jakie jest to drugie? Jest to dzień i miesiąc zawarcia związku małżeńskiego ino z różnicą 17 lat. No ok! I  jeszcze z tą różnicą, że mój Mr Mąż prezydentem jest co najwyżej naszej rodziny. Z drugiej jednak strony małżonek Pani Michelle nim również wtedy nie był, więc w sumie... nic straconego :)

wtorek, 14 stycznia 2020

Szczęśliwego Nowego 2020 Roku!

Ja, żona, mama sześciolatki oraz drugoroczniaka, niespełniony dziennikarz, korpoludek, narzekająca na chroniczny brak czasu, siły i odpowiedniej długości snu, nadużywająca zwrotów: 'nie ogarniam', 'jak ogarniemy', ' jeszcze ogarniamy'. Nieuznająca postanowień noworocznych rozpoczyna z początkiem stycznia pewnego roku swoją przygodę z blogiem startując z grą... w ogarnianie, polegającą na próbie eliminacji wymówek i rzeczywistym ogarnianiem nie tylko podstawowych potrzeb bytowych, by w swym nieogarnięciu ogarnąć jednak kilka chwil, którymi warto będzie się podzielić i do których z chęcią się wróci. Masz jak ja? Poogarniajmy więc razem!


Kojarzycie to skądś? Znalazłam się tu dziś, by (używając korposlangu jak na korpoludka przystało) updatować ten fragment, jak to robię raz do roku. Niekoniecznie w styczniu. Wtedy, gdy mi się przypomni. Jak zapewne zauważyliście z pisaniem tego bloga wyszło dokładnie tak, jak: z przejrzeniem wszelkiej maści szafeczek i innych zakamarków zanim wszystko się spakowało i przewiozło w inne miejsce, jak z posortowaniem nieużywanych dziecięcych rzeczy i ich oddaniem/wyprzedaniem, jak z wyrzuceniem za małych ubrań bez tkwienia w złudnej nadziei, że kiedyś się jeszcze w nie człek zmieści i takie tam abstrakcyjne alternatywy rzeczywistości. Tego nawet już nie można nazwać odkładaniem na jutro. Pisząc to stwierdzam, że brak mi tu emotikon. Chyba jestem od nich uzależniona, a tu momentami bardzo by się przydały. Kompletny płacz przez łzy, facepalm czy cokolwiek Wam pasuje do tej sytuacji. 

Dziś zmieniam w opisie wiek dzieciaków. Updatów jednak jest zdecydowanie więcej. Do miłego!

wtorek, 10 lipca 2018

Gdy to wyjście okazuje się powrotem

Jak można skończyć, gdy po ciężkim dniu mimo wszystko sprawnie udało się położyć dzieci spać, by spokojnie obejrzeć meczyk i w końcu tego meczyku się nie zobaczyło, bo się w międzyczasie o nim zapomniało? Kompromitacja, co?

I tak człek trafił tutaj. I? Nazwałabym to również kompromitacją, jeśli nawet nie większą, ale jednak bardziej jestem zaskoczona. Otóż, napotkałam tutaj właściwie skończony, ale nie opublikowany post. Sprzed roku! Ajć!

O czym chciałam Wam powiedzieć wtedy? O tym, że nacisnęłam magiczny przycisk (powtarzając to kilkukrotnie) i wybyłam raz acz stanowczo (z perspektywy roku potwierdzam!) ze wszystkich grup mamuśkowych. Tekst nawet nie był taki zły, acz wydaje mi się, że był efektem tego, że ktoś wdał mi się we znaki :) Nie wiem kto, więc widocznie nie było to ważne. Wygląda też na to, że samo jego napisanie już mi pomogło :)

Photo by Priscilla Du Preez on Unsplash


Utwierdziłam się jednak w przekonaniu, że były i są dwie rzeczy, które mnie w rodzicielstwie przerastają. 1. Choróbska dzieci. 2. Kontakt z innymi rodzicami. 

Tak mam. Sorki. Uszanuj. Męczyły mnie wszystkie burze o nic. I wiecie co? Gdyby nie to, że znalazłam to w poście, to nawet bym nie pamiętała, że w jakiś grupach byłam. Jest mi lżej. Lepiej. Nie to, że jakoś specjalnie się tam udzielałam, ale kilka razy rzuciłam okiem i o kilka razy za dużo. Głowa teraz spokojniejsza i więcej czasu na czytanie czegoś sensem w zamian. Swoją drogą... 'więcej czasu na czytanie' w przypadku rodzica ogarniającego podobnie jak ja, to brzmi jak oksymoron!
Niemniej polecam! No chyba, że znacie jakieś naprawdę sensowne grupy, gdzie do tego mamuśki nie obrzucają się jadem, to poproszę.

Tymczasem, nie wiecie może kiedy włączyłam piekarnik? :)

Ogarnianie to dalej nie moja najmocniejsza strona. 

Dzień dobry :)

Poniżej hasło na dziś:

Photo by Ashley Whitlatch on Unsplash





*Prawa do zdjęcia Priscilla Du-Preez & Ashley Whitlatch