wtorek, 10 lipca 2018

Gdy to wyjście okazuje się powrotem

Jak można skończyć, gdy po ciężkim dniu mimo wszystko sprawnie udało się położyć dzieci spać, by spokojnie obejrzeć meczyk i w końcu tego meczyku się nie zobaczyło, bo się w międzyczasie o nim zapomniało? Kompromitacja, co?

I tak człek trafił tutaj. I? Nazwałabym to również kompromitacją, jeśli nawet nie większą, ale jednak bardziej jestem zaskoczona. Otóż, napotkałam tutaj właściwie skończony, ale nie opublikowany post. Sprzed roku! Ajć!

O czym chciałam Wam powiedzieć wtedy? O tym, że nacisnęłam magiczny przycisk (powtarzając to kilkukrotnie) i wybyłam raz acz stanowczo (z perspektywy roku potwierdzam!) ze wszystkich grup mamuśkowych. Tekst nawet nie był taki zły, acz wydaje mi się, że był efektem tego, że ktoś wdał mi się we znaki :) Nie wiem kto, więc widocznie nie było to ważne. Wygląda też na to, że samo jego napisanie już mi pomogło :)

Photo by Priscilla Du Preez on Unsplash


Utwierdziłam się jednak w przekonaniu, że były i są dwie rzeczy, które mnie w rodzicielstwie przerastają. 1. Choróbska dzieci. 2. Kontakt z innymi rodzicami. 

Tak mam. Sorki. Uszanuj. Męczyły mnie wszystkie burze o nic. I wiecie co? Gdyby nie to, że znalazłam to w poście, to nawet bym nie pamiętała, że w jakiś grupach byłam. Jest mi lżej. Lepiej. Nie to, że jakoś specjalnie się tam udzielałam, ale kilka razy rzuciłam okiem i o kilka razy za dużo. Głowa teraz spokojniejsza i więcej czasu na czytanie czegoś sensem w zamian. Swoją drogą... 'więcej czasu na czytanie' w przypadku rodzica ogarniającego podobnie jak ja, to brzmi jak oksymoron!
Niemniej polecam! No chyba, że znacie jakieś naprawdę sensowne grupy, gdzie do tego mamuśki nie obrzucają się jadem, to poproszę.

Tymczasem, nie wiecie może kiedy włączyłam piekarnik? :)

Ogarnianie to dalej nie moja najmocniejsza strona. 

Dzień dobry :)

Poniżej hasło na dziś:

Photo by Ashley Whitlatch on Unsplash





*Prawa do zdjęcia Priscilla Du-Preez & Ashley Whitlatch