środa, 21 grudnia 2016

Prezentowy zawrót głowy

Lubię robić prezenty. Ot, tak mam! Nie chodzi tu o żadną górnolotną filozofię o przewadze dawania nad braniem czy cuś. Po prostu lubię. Szukanie pomysłów sprawia mi ogromną frajdę. Oczywiście najłatwiej kiedy doskonale znam osobę, dla której wybieram, ale nie jest to konieczność nad koniecznościami.

Z prezentami jest tak, że czasem ktoś mówi wprost, co chciałby dostać. Idealnie (dla mnie), kiedy mimo konkretnego życzenie pozostaje jeszcze bufor. W sensie wiem, że ma być bodziak, ale jaki to już moja inwencja twórcza. I chyba właśnie jej niektórzy się obawiają :) Na swoją obronę jednak wziąć muszę, że nie sprawiam prezentów, które mogłyby zawstydzić obdarowaną osobę przy rodzinie lub sprawić dyskomfort. 

W tym roku wyjątkowo jestem z prezentów zadowolona. Tuż przed Świętami to mnie właśnie lekko stresuje. Mówią, że jak aktorzy dobrze się bawią kręcąc film, to on sam jest do bani. Jak komicy za bardzo śmieją się ze swoich dowcipów, to publika zdecydowanie mniej. Jak...

Jak wyszło przekonam się za parę dni. Dzisiaj o kilku pomysłach na prezent chciałabym Wam napisać właśnie. 

KALENDARZE

Swoje przygotowania rozpoczynam już pod koniec listopada wysyłając rodzince informacje, by podesłali mi zdjęcia z mijającego roku. Takie dla nich wyjątkowe. Kilka lat temu bowiem wkopałam się w pewną rzecz. A mianowicie robienie kalendarzy. Zrobiłam raz i teraz nikt na nic innego nie czeka tylko na kalendarz właśnie. Nazwałam to wkopaniem, bo gdyby pewnego dnia padł mi na śmierć komp albo poczta tfu Mikołaj vel Aniołki vel Dzieciątko vel Dziadek Mróz vel.. był zgubił przesyłkę, to właśnie to mogłoby być największym koszmarem świątecznym. Dla mnie z kolei robienie tych kalendarzy to już coroczna tradycja. Zwykle robię ich pięć (dla wszystkich babć i dziadków z każdej strony), a że staram się by zdjęcia były pokazane chronologicznie (czytaj: zdjęcia ze stycznia 2016 pokazane są na karcie stycznia 2017), to zajmuje to trochę czasu. A że to już starożytni mawiali, że sen jest przereklamowany to niniejszym obwieszczam: kalendarze zrobione i w tym roku. Powiem więcej! Już dotarły! Część z nich leży spakowana pod choinką nawet. 

Lubię robić te kalendarze, choć przyznam, że co roku namarudzić się przy nich muszę :) Jest to też te parę dni w roku, które spędzam na przeglądaniu zdjęć znajdujących się w zakamarkach naszych dysków i chmur. Sami przyznajcie. Robicie setki zdjęć. Kiedy jakieś wywołaliście? Kiedy do nich zaglądnęliście? Spokojnie, też tak mam. Choć obecnie przeszukiwania zdjęć do kalendarzy zmotywowały mnie do zrobienia fotoksiążek. O tym jednak innym razem.

A wiecie co najbardziej lubię przy tworzeniu kalendarzy? Niby każdy wie, że to zawiniątko pod choinką to właśnie to. Niby wysyłali zdjęcia, więc wiedzą czego można się spodziewać. Teoretycznie. Praktycznie co jest w środku wiem tylko ja. Cieszy mnie jednak, że co roku jest sporo śmiechu przy ich oglądaniu. 



DLA DOROSŁEGO

Zdecydowanie bardziej lubię ostatnio kupować prezenty dzieciom. Są bardziej czytelne. Z nami starymi z roku na rok wydaje mi się jest coraz gorzej. Kolejna książka? A co jeśli już ją ma? Perfumy? Ale te same co rok i dwa lata wcześniej? Wiem, że potrzebuje nowej patelni, ale jako kobieta kobiecie patelni pod choinkę jednak nie kupię. Itp. Itd. 

Największą zagwozdkę miałam z mym szanownym małżonkiem of course. W tym roku nieoczekiwanie z pomocą przyszedł mi Blog Ojciec. Był on tak miły i pewnego dnia wypisał pomysły na prezenty dla mężczyzn. Jeden z portali, który został tam przy okazji zaprezentowany rozwiązał mój problem związany zarówno z prezentem świątecznym, jak i zaległym urodzinowym. 


I tak! Nie boję się o tym tutaj pisać. Powiem więcej! Nawet pokażę, jak prezent wygląda! Ha! Tadaaam!


Bo jak sami widzicie, najważniejsze jest w środku :) Jak już otworzy, to przyznam się, co to było :) Teraz, gdy ciekawość go zżerać zacznie, pozostanie mu przeglądanie stronki sklepu i głowienie się, co ta żona wariatka wybrać zdecydowała się. Nie oszukujmy się. Sama próba zastanawiania się nad tym to oczywista strata czasu. Miałam wenę! Wybaczcie! Co dokładnie znajduje się w tym magicznym pudełku wydać mogę dopiero po Świętach. Wszystkich tych, którzy podobnie jak ja lubią takie nieoczywiste prezenty zachęcam do zerknięcia na stronkę. Nie jest jest za późno, by coś ciekawego wybrać jeszcze przed Świętami. 

DLA MŁODSZEGO

Nie kupuję gier komputerowych, na X-Boxa, czy telefon. Mam wewnętrzny opór przed tego typu prezentami. Będę wyrodną ciotką, ale na taki prezent dzieciaki ode mnie liczyć nie mogą. Tym samym jednak wykluczam sporo potencjalnych możliwości. Dawanie gotówki jako prezent świąteczny, to też coś, wobec czego mam wewnętrzny opór. 

Wiadomo jednak jak obecnie trudno jest wybrać dziecku coś, co nie świecąc i nie robiąc dużo hałasu je zainteresuje to raz, a dwa nie kupimy czegoś, co już ma. 

Moje tegoroczne pomysły? Proszę bardzo:

  •  Było sobie życie - atak wirusów. 

Gra oparta na kultowej bajce Alberta Barille i skierowana dla całej rodziny. Świetnie się będzie bawił już starszy przedszkolak czy młody uczeń. 
  •  Zestaw gadżetów do scrapbookingu. 
Kolorowe karteczki, naklejki, piórka, finezyjne dziurkacze, pieczątki i dużo dużo więcej. Znacie jakąś młodą dziewczynkę, którą taki prezent by nie ucieszył? No ok! Może nie każdego rodzica taki podarunek uszczęśliwi, ale wyjątkowo tym razem skonsultowałam plan zakupu z opiekunem. Żeby nie było! :)
  •  Przytulaki ze zgranej paki.
Podejrzewam, że właśnie przy tym punkcie zdania będą najbardziej podzielone. W zupełności się z tym zgadzam. Z maskotkami różnie bywa. Są takie, bez których dziecko nie potrafi zasnąć. Bywają też takie, które od początku pobytu w naszym domu zbierają jedynie kurz. 

W okresie świątecznym jeśli kupuję je w prezencie to tylko te konkretne. Przyznam. Zawsze czekam i wypatruję, jak właśnie w tym roku będą wyglądać. 

Kupuję, gdyż:
  • one, te konkretne, pomagają, 
  • są śliczne, 
  • kolekcjonuję je sama, 
  • często mi do obdarowywanego po prostu pasują, 
  • gdy nie mam pomysłu, wolę kupić coś, co też ma drugie zadanie do spełnienia. W tym wypadku wspiera fundację. 

Moja prywatna kolekcja wygląda tak: 


My zaczęliśmy w 2009 roku. Jeśli chcesz zacząć w tym, znajdziesz go TUTAJ


A Wy jak stoicie z prezentami? Podzielcie się swoimi pomysłami. 

czwartek, 15 grudnia 2016

Pogodzona i gotowa na zmiany

Aj! I zaś zeszło! Chciałabym wytłumaczyć to jakoś z sensem, ale ciężko. Wydawałoby się, że sprawa jest banalnie oczywista, ale by być w zgodzie sama ze sobą, nie mogę tak przyznać.

Tak! Dodatkowa para rąk, która w domu pojawiła się pół roku temu, pisania bloga nie ułatwia. Nie jest jednak tak, że młodsza młodzież absorbuje mą uwagę aż tak, że nie jestem w stanie pisać. Co to to nie! Tym bardziej, że codziennie wraz ze swą siostrą tematów mi dodają. 

I tu jest pies pogrzebany właśnie!

Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że gdy tylko siadam do komputera, by tutaj parę słów zostawić, to mam w głowie tematy mniej lub bardziej "dzieciowe". Powiem więcej! Po jednym z wpisów, ktoś nawet nazwał moje pisanie parentingowym. Nie to, że mam coś do blogów parentingowych. To nie tak. Zrozumcie mnie proszę dobrze. Kilka nawet regularnie czytam. Nigdy jednak nie pomyślałam, że mogłabym takie pisać. Za wysokie progi na me nogi drodzy Państwo. Me rodzicielstwo to istny plac boju. Ciągłe próby pojęcia co by tu zrobić, żeby było dobrze. Podejście do tego z przymrużeniem oka ratuje mi życie i psychikę przede wszystkim. I mimo że ostatnio powoli urastam do rangi Starszego Specjalisty ds. Walki z Zapaleniem Krtani (brawa dla mych latorośli, które na mnie zagłębienie się w temat wymusiły), to jednak zupełnie na siłach się nie czuję, by temat tutaj omawiać. Jakby dodać do tego moją miłość do placów zabaw, czy dyskusji pro i anty cokolwiek dzieciowego, to więcej chyba nie trzeba by mieć pewność, że ta droga nie dla mnie. Porównanie jednak traktuję jako komplement i serdecznie za nie dziękuję! "Na prawdziwo", jakby powiedziało me dziecię, próbować jednak nie będę. 

Zajęło mi to trochę (jak widać patrząc na datę ostatniego wpisu). Niemniej pogodziłam się sama ze sobą, że nie ucieknę. Z wiadomych względów tematyka "dzieciowa" może pojawić się w najbliższym czasie nieco częściej i to nie ze względu na wyprawy wszelakie, jak to onegdaj bywało. Ostrzegam. Postaram się jednak nie zanudzić :)

Szczególnie, że dziać się działo, dzieje i dziać będzie. Pierwsze zmiany na blogu zauważyliście? Co myślicie? To dopiero początek!