poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Bo tego nie wyprodukowała fabryka

Jestem uzależniona. W całości. Bez wyjątków. Kompletnie się zatracam. Nie potrafię się powstrzymać. Wielu z Was się zapewne uśmiecha teraz pod nosem. Pośrednio i Was dotknęło moje uzależnienie. Tak - bo ja szukam wymówek. By obejrzeć, dotknąć, a potem zapewne kupić jakieś dzieła z rękodzieła!

Obrazy, pudełeczka, biżuteria, torby, szale, świeczki... Jeśli nie dla siebie, to w prezencie. Bo jest to inne. Niebanalne. Dopracowane. Jakież są szanse, że podarunek się zdubluje?! 

Podziwiam ludzi, spod których dłoni wychodzą tego typu cuda. Mam do nich ogromny szacunek. Może dlatego, że ja kompletnie nie mam do takich rzeczy talentu, a jeszcze mniej cierpliwości. A może dlatego, że to jest po prostu piękne.

I muszę przyznać, że ostatnio całkiem dobrze mi szło trzymanie się od rękodzieła z daleka. Ale byłoby zbyt prosto! Kolejna próba przede mną. :) 

Najbliższy weekend, a jednocześnie ostatni weekend sierpnia to trzy dni z rękodziełem. W sercu Wrocławia - w Przejściu Żelaźniczym spotkają się artyści, twórcy, których dzieł nie znajdziecie w sklepie. Wszystko dzięki Fundacji Paliwo Artystyczne i ich letniej edycji Ręki Dzieła Fest zwanej POD CHMURKĄ. Zarówno na FB profilu, jak i na specjalnej stronie www.rekidziela.blogspot.com/ znajdziecie prezentacje dzieł i artystów, których będziecie mogli tam spotkać. 

I powiem Wam w sekrecie coś jeszcze... Oprócz tego, że marne szanse, że się powstrzymam przed zawitaniem tam, to... Będziemy tam pośrednio z Młodą!  

Wszystko za sprawą Malagi! A właściwie za sprawą Mr Męża, który kiedyś zamówił to cudo u Agi, a teraz na chwilkę pożyczyliśmy je autorce, żebyście Wy mogli zobaczyć na żywo o czym mowa i czym jedna technika różni się od drugiej. Sama nie wiem czy bardziej tego nie przeżywam niż autorka :)


I jak?

Widzimy się?


piątek, 14 sierpnia 2015

Piątkowa niespodziewajka

Ten dzień, kiedy przychodzisz w poniedziałek do pracy i nie spodziewasz się niczego dobrego. Nie jesteś tam od wczoraj, więc przypuszczenia z wiadomości na wiadomość stają się rzeczywistością. Ale jednak nie do końca... Wśród maili znajdujesz tego jednego jedynego, który zmienia Twoje postrzeganie najbliższych dni. Jest to przypomnienie, że piątek masz wolny, gdyż azaliż firma rekompensuje Ci fakt, że 15 sierpnia pechowo wypadło w sobotę w tym roku. Fakt! Dawno temu coś gdzieś na ten temat było, ale kto by pamiętał. Niemniej miło, że ktoś przypomniał. Dziękować! :) 

Rozpoczęło się więc odliczanie. Poniedziałkowe przypuszczenia bowiem były bardzo bliskie prawdy z tą różnicą, że to nie tylko pierwszy dzień tygodnia był, nazwijmy to delikatnie, trudny. To jeden z tygodni, które ustawowo powinny być krótsze. 

I wydawałoby się, że kiedy już nadejdzie ten upragniony piątek to powylegujesz się nieco dłużej w łóżku (bo możesz! Mister Mąż odwozi Twe dziecię do przedszkola, a Ty przecież masz wolne), zjesz śniadanie i leniwie rozpoczniesz dzień. Cisza i tylko Ty i Twój Kindle. Może po tygodniach czytania jedynie w tramwaju dowiesz się czy Twierdzy Brzeskiej rzeczywiście było coś wartościowego i jak wypadł nasz wywiad (Severski Vincent V. "Nielegalni", 2011 - Polecam!).

I pewnie to realne, gdy.. się nie jest mną :)

Bo jeśli jesteś mną, to wstajesz wcześniej niż zwykle i nie możesz zasnąć, wstawisz pranie, wyprasujesz parę rzeczy, które musisz mieć...Tak! Prasujesz przy 35 stopniach za oknem (mając je od strony południowej)!!! I Tak! Ja, która nie prasuje wszystkiego wpada na pomysł, żeby w taką pogodę właśnie to robić. Ale nawet ja stwierdzam, że niektóre rzeczy wyprasowane po prostu muszą być. :) Ogarniasz przestrzeń i stwierdzasz, że musisz się poruszać. Tak poruszać. Tak - tam dalej jest jakieś 35 stopni. Ale... Eureka! Na siłowni jest klimatyzacja! Więc pierwszy raz od tygodni zbierasz się, żeby właśnie tam spędzić wczesne popołudnie. Nie masz weny, ale się przynajmniej starasz.

W międzyczasie wpadasz jednak na kolejny genialny pomysł. Może by tak zdobyć Koronę Wrocławia!? Zmiana planów więc. Najpierw kierunek Towarzystwo Miłośników Wrocławia i Tadaaaam!!!!! :) Mamy to! Dość wymówek - będziemy wchodzić rodzinnie na wieże wrocławskie różniste*! :)



Dziecko w przedszkolu, Mr Mąż w pracy - dzisiaj się nie powspinasz. Czas wracać do domu po strój sportowy i go na siłownię. Ale ale... wtem widzisz czerwony autokar na środku rynku. No i cóż. W pracy nie możesz się doczekać na kolejną akcję krwiodawstwa, do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa nie możesz się zebrać, a tu autokar wyrasta wprost przed Tobą. Cóż! Jak to powiedziała pani doktor:"Grzech marnować taką hemoglobinę" :) I jest Cię 450 ml mniej. I wiesz co? Jest super!**




Bo niektórzy nie potrafią inaczej... odpoczywać! :)

Pozdrawiam z długiego weekendu!

*Szczegóły niebawem :)

** Ogromne podziękowania i serdecznie pozdrowienia dla ekipy z wesołego czerwonego autokaru - akcji wyjazdowej RCKiK. W takim towarzystwie to jeszcze większa przyjemność! :)

wtorek, 4 sierpnia 2015

Z zamiłowania do zwiedzania i... naklejek

Minął już niemal rok od naszej rodzinnej wyprawy na weekend w Góry Izerskie. Przeszło mi wtedy przez myśl, by naszego młodego piechura wyposażyć w książeczkę Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK). 
O samym dokumencie nie wiedziałam zbyt wiele. Tyle, co pamiętałam z dawnych czasów. 

Jednak, gdy pomyślałam o górach automatycznie skojarzyło mi się to z PTTK.

Jak to powiązałam z niespełna dwuletnią wówczas Młodą? Proste :)

Książeczka PTTK = pieczątki/naklejki, czyli to co młode tygryski lubią najbardziej :) 

Czysta przyjemność dla dziecka w ich kolekcjonowaniu, a przy okazji świetna pamiątka z pierwszych wypraw. 

Przed wyjazdem jednak nie udało mi się jej zdobyć. W Świeradowie również nie. Na Stogu Izerskim zaproponowano nam natomiast Dziennik Turystyczny Wander Book.




Pierwszy raz się z nim zetknęłam. Książeczka prezentowała się przyzwoicie. Ładne zdjęcia z krótkim opisem najważniejszych punktów turystycznych okolicy w formie naklejki dopełniały dzieła. Zakupione. Przyklejone. Jest. 





Po powrocie zaczęłam szukać informacji o tej książeczce. Okazało się, że jako produkt czeski właśnie tam jest najbardziej popularna, sprzedawana pod oryginalną nazwą Turistická vizitka. W Polsce była to inicjatywa dość mocno jednak jeszcze raczkująca, a same naklejki dostępne głównie w okolicach Jeleniej Góry. W ostatnim czasie nie udało nam się odwiedzić tamtych terenów, więc książeczka przeleżała kilka miesięcy na półce. 


Temat powrócił. Żeby było zabawniej znów za sprawą PTTK, a właściwie ich odznak, które kolekcjonuje moja czteroletnia chrześnica Zuzia:) Bardzo nas to zaintrygowało i w planach mamy, by spróbować również swoich sił. 

Zanim jednak, odkurzyłam naszą waderowską książeczkę. Co się okazało? Obecnie Wander Book umożliwia kolekcjonowanie naklejek (Wader Cards) z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc z Polski, Czech, Niemiec i Słowacji. Zdecydowanie więcej polskich miast i punktów turystycznych włączyło się do akcji. Z samego Dolnego Śląska mowa o ponad 300 obiektach. Również tych z Wrocławia! Dostępne między innymi w Centrum Informacji Turystycznej. Do zdobycia naklejki z: Halą Stulecia, Mostem Grunwaldzkim, Ogrodem Japońskim, Sky Towerem czy Iglicą. Osoby najbardziej wytrwałe w kolekcjonowaniu mogą oczywiście liczyć na nagrody i odznaki.

Czy to inicjatywa PTTK, innej instytucji czy Wander Book, jest to niezły pomysł, by wziąć w nich udział. Prowadzenie dziennika turystycznego może być świetną pamiątką, a jednocześnie dobrym motywatorem. Dlaczego więc nie rozpocząć zabawy z najmłodszymi? 
A nuż, widelec zaszczepimy smykałkę podróżniczą. Jak to też często bywa... zbieranie naklejek/odznak przez nasze dzieci zmusi nas do spędzenia czasu aktywniej :)

Stog Izerski, Październik 2014