niedziela, 18 stycznia 2015

Wpływ organizmu na drastyczne zmniejszenie ilości snu...

...na podstawie badań przeprowadzonym na żywej (podobno jeszcze) mnie. 
Tak mogłaby brzmieć jakaś naukowa rozprawka obejmująca obserwację ostatnich dwóch (moooże dwóch i pół) tygodni mojego życia. Objęłaby ona trzy etapy: początkowy, przejściowy, końcowy. 
   
Pierwszy - najbardziej elastyczny. Dni wolne. Wolne również od planów. Chodzenie spać i budzenie się 'jak wyjdzie' (bądź też zależne od nasilenia kaszlu Młodej). Etap zatrważająco rzadko spotykany. Jeszcze rok temu uważany za wymarły.
   
Etap drugi, zwany również klasycznym, to powrót do rutyny. W tym wypadku nieco połowicznej. My wracamy do pracy, ale młodej w domu dobrze i do przedszkola nie wraca. Kaszel dodała do ulubionych i babcię do siebie zaprosiła, by ta wypełniła jej czas.
   
Trzecia część badań obejmuje wyjazd Mr Męża na niemal tydzień, powrót Młodej do przedszkola po przerwie. Jak to brzmi? A gdybym dodała do tego jeszcze rozkręcenie się na dobre nowego roku w pracy? Mało? A tęsknotę Młodej za tatą plus ogromne emocje związane z powrotem do przedszkola, nowym kolegą, nowymi piosenkami, a w rezultacie zasypianie damy o 22?
   
Podsumowując. Skończyło się to sukcesywnym zmniejszaniem długości snu do 5.30 - 4 w ostatnim tygodniu badania. Mój organizm zwariował, czego najwięcej dowodów dał we czwartek:
  • 'Pamiętaj o odżywce, pamiętaj o odżywce, pamiętaj o odżywce' - moje hasło od poniedziałku. Skończyło się na tym, że w czwartek a i owszem pamiętałam i nawet użyłam. Szkoda jednak, że zapomniałam skorzystać również z szamponu wcześniej :) Zauważyłam to dopiero przy suszeniu włosów. Jakoś... mało wyglądały na umyte :) Trudno. Czas naglił. Nie było opcji na zmianę. 
  • Wyjście z domu bez służbowego laptopa, portfela, biletu miesięcznego (spokojnie - głównie ze względu na ten bilet ocknęłam się tuż po przekręceniu kluczyka w zamku).
  • W samym biurze natomiast wyjście ze strefy zamkniętej ze smyczą, do której przypięte były.... klucze do szafki, a nie tej z kartą wstępu.
Na całe szczęście w czwartek właśnie powrócił Mr Mąż, bo już miałam pewne (przyznajcie, czy nie uzasadnione) obawy, jak ten dzień może się skończyć :)


Cały czas jednak się zastanawiam, jak powinno wyglądać podsumowanie takiego badania. 



Ale wiecie co? Nie zamierzam tego jakoś specjalnie zmieniać. Lista rzeczy, którą udało mi się wówczas okiełznać w trakcie dnia mile mnie zaskoczyła. Ok. Mam wątpliwości czy dam radę w miarę normalnie funkcjonować przy spaniu 4 godzin w trakcie doby, ale 5 i pół nie brzmi i nawet nie wygląda już tak źle. Przestało mnie to przerażać. A Was? 

Idę próbować... Już za kilka godzin początek kolejnego tygodnia w zabawie w ogarnianie! Dobranoc. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz