wtorek, 6 stycznia 2015

Nie odwiedzamy - chorujemy

Prezenty zakupione już parę tygodni wcześniej. Dla Jasia pościel z bohaterami jednej z kreskówek plus pluszak. Dla Zosi wielka księga z naklejkami plus imienny worek przedszkolaka z ulubioną bohaterką z bajek - stworzony przez Olę - genialną we wszelakich pracach ręcznych (liczę, że niebawem będę mogła tutaj pochwalić się jej talentem).
Wszystko to dlatego, że mieliśmy się spotkać pierwotnie w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Nie udało się. Katar, kaszel - rzeczy, którymi wymienić się nie chcieliśmy.
Tak też umawiamy się od końcówki sierpnia. Zawsze coś. Też tak macie?
Teraz mieliśmy się spotkać w ubiegły weekend. Co me dziecię na to? Zagilało się - a jakże!
Jedyne co nam pozostało to podebatować smsowo z mamą wymienionej wyżej dwójki jak to będzie jak dzieciaki podrosną na tyle, że katarem martwić się nie będziemy i uda nam się spotkać i pogadać. 
Obecnie nawet przy sprzyjających wiatrach to spotkaniem to i nazwać można, ale o pogadaniu... ciężko :)
Nie ma jednak co lamentować. Trzeba młodą z kataru i kaszlu wyprowadzić, próbując jednocześnie nie zwariować siedząc w domu. 
Na dzień dzisiejszy sytuacja prezentuje się tak:
  • naklejki ponaklejane, 
  • kolorowanki pokolorowane, 
  • klocki ułożone, 
  • książki przeczytane (utworzone na Fb wydarzenie o zachęcaniu do przeczytania 52 książek w 2015 roku mogę uznać za zaliczone ;) ), 
  • mieszkanie posprzątane (z młodą - a jakże!),
  • udało sie nawet zagospodarować jedną ze ścian w jej pokoju i powiesić półki, które to miały tam być z pół roku temu już,
  • dziecko nie wie co ze sobą zrobić w domu już, 
  • my też nie, 
  • katar/kaszel w zdecydowanie mniejszej skali, ale jednak nadal obecne,
  • wypad do przedszkola w dniu jutrzejszym - odwołany, 
  • powrót do pracy nie, 
  • kochana babcia już w pociągu jedzie do nas próbując uratować świat i nas, a przede wszystkim znudzoną już mimo wszystko siedzeniem w domu młodą.
Co Wy robicie w takich sytuacjach? Czym jeszcze można zająć dwulatkę, której zwykle wszędzie jest pełno, wyszaleje się na dworze lub w przedszkolu, a teraz zmuszona jest do siedzenia w domu, a tym bardziej, że właśnie w końcu spadł śnieg? Nam powoli pomysły się kończą. Babcia pewnie przyjedzie z jakimś ich zapasem, ale pytanie na ile kolejnych dni to wystarczy?! Wszelkie pomysły mile widziane.
Zdrowia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz