środa, 8 lutego 2017

Gdy kryjówek brak

Znów go słychać. Pojawia się nagle. Znikąd. Niepostrzeżenie. Nie umiem zareagować inaczej. Każdorazowa jego obecność sprawia, iż tym usilniej próbuję znaleźć jakąś kryjówkę. Nic nie jest jednak wystarczająco blisko i akceptowalnie dobre. Buduję pancerz. Próbuję. Pot spływający po plecach mrozi. Zdrętwiałe ręce nie pracują tak jak powinny. Po raz kolejny nie udaje się przed nim uciec. Ostatkiem naiwności i sił chowam się we własnej skorupie. Głębiej i głębiej, łudząc się, że mnie nie znajdzie. Znajdzie. Zawsze znajduje. Zawsze paraliżuje. Lęk. Lęk taki, którego nie sposób pomylić z niczym innym. 

Mój organizm tak reaguje, choć reakcja to czynność, a ja najchętniej zamknęłabym bym się gdzieś, gdzie nikt, a przede wszystkim on, mnie nie znajdzie. By nie musieć reagować. By nie czuć tego ciężaru. 

Autor: K. Dmochowska

Tak to wygląda za każdym, gdy u latorośli którejkolwiek pojawia się kaszel, gorączka, ból brzucha czy jakakolwiek inna dolegliwość zdrowotna. Ułamek sekundy po tym, gdy przestaję się łudzić, że to nie kaszel tylko przykrztuszenie śliną, że to nie gorączka, tylko błąd pomiaru, a ból brzucha to zbyt ciasne spodnie, mam ochotę się ukryć i udawać, że to się nie dzieje. To jest silniejsze ode mnie. Że przy drugim jest łatwiej? Mit. Inaczej? Fakt. 

Kiedy mija? Mam wrażenie, że już nie mija. Można go stłumić, a nawet trzeba, by móc zareagować. TEN lęk raz pojawiwszy się, nie zniknie już nigdy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz