piątek, 12 lutego 2016

Serduszkowe amorki walentynkowe

Wpadło mi dzisiaj w oczy i się popłakałam byłam...

https://www.facebook.com/rysunkiannyl/
I w sumie nie wiem co najbardziej. 

To raczej nie tylko ze względu na wiek tak mam. Nigdy nie ukrywałam, że nie lubię tego 'święta'. Może zakorzenione to zostało już w szkole. Dookoła dziewczyny dostawały dziesiątki karteczek w formie serduszka, pogniecione skrawki wyrwane z zeszytu z wyznaniem 'miłości' czy też innymi tekstami adekwatnymi do wieku. Ja może tych tak zwanych walentynek dostałam w życiu.. ze trzy. Może to jest powód. 

Potem zarzucano mi, że za nimi nie przepadam, bo nie mam ich z kim dzielić. Na pewno jest w tym ziarnko prawdy. Umówmy się. Dla kogoś 'bez swojej Walentynki' ten dzień to nieco science fiction. 
Telewizji nie pooglądasz, bo same romansidła. Do kina nie pójdziesz, bo zakochane pary. Szkoła tańca też pewnie odpada, bo akurat specjalne lekcje 'tanga dla zakochanych' czy innej bachaty. Nawet zakupy to średniawka, bo wszystko oblepione czerwonymi gadżetami w kształcie serduszek czy innych amorków prosto z Chin i ciężko coś znaleźć. Restauracja?! Żart. No chyba, że zarezerwowałaś stolik pół roku wcześniej. Na mieście natomiast pary patrzące na siebie maślanym wzrokiem. Nie zrozumcie mnie źle, ale... czy nie można na siebie tak patrzeć dziś? Czy jutro? Czy za tydzień? I dlaczego mamy czuć się zobowiązani to robienia tego właśnie w Walentynki?

Tak obecnie mam z kim dzielić to 'święto'. Czy będę je jakoś specjalnie obchodzić? Nie. 
Tzn. mam nadzieję, że po tygodniu podróży służbowej Mr Męża i walce z chyrlającą Młodą, starań by międzyczasie jednak popracować i nie zwariować, będę mogła po prostu odpocząć. Ale to akurat nie ma związku z Walentynkami. I jasne, że usiadłabym z chęcią w ciszy i spokoju z lampką wina w dłoni...
Ale fakt jest taki, że na czerwone wino mam ochotę o każdej porze dnia i nocy, niezależnie od daty w kalendarzu, ale cóż w tym roku i tak to sobie już nie popiję..

I nie chcę żadnych kwiatów w tym dniu. Mr Mężu, jeśli czytasz, jeśli Ci taki pomysł wpadł do głowy, podejdź do kwiaciarni, zerknij ile kosztuje bukiet, który chciałbyś kupić i kup go jeśli masz taką ochotę, ale dzień, tydzień czy miesiąc później, a zostanie Ci jeszcze na drugi, jakbyś kiedyś postanowił jeszcze wręczyć, a jak nie to na wino na pewno :)

I mam nadzieję, że tym postem nikogo nie uraziłam. To był chyba najszybciej napisany przeze mnie wpis. Nie mówię też, że Walentynki to zło. One są po prostu nie dla mnie :)

Dobranoc! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz